Anonim
|
Szczęść Boże!
Od wielu lat miałem problem z masturbacją. Po ślubie mój problem czasowo się skończył, bo staraliśmy się z żoną o dziecko, więc organizm nie potrzebował więcej.
Urodziło się szczęśliwie już dwoje maluchów, jednak ze względu na kryzys i niepewną sytuację materialną, musimy zaczekać, zanim podejmiemy decyzję o kolejnych dzieciach.
Żona od młodości ma bardzo nieregularne cykle miesiączkowe (czasami cykl może wynosić 2 miesiące), więc naturalne metody regulacji poczęć nie zdają egzaminu.
Kiedy nie wiemy, czy jest owulacja, stosujemy prezerwatywę.
Ja natomiast mam takie podejście, że zbliżenie traktuję jako podarowanie siebie drugiej osobie i dążę do tego, by najpierw moja żona osiągnęła satysfakcję i vice versa.
Teraz pytanie:
Ponieważ usłyszałem z ust jednego księdza, że mimo, że masturbacja jest grzechem, to można przystąpić do Komunii Świętej, by bardziej nie oddalać się od Boga, to czy zbliżenie się dwóch kochających się osób związanych sakramentem małżeństwa (mimo użycia prezerwatywy) nie jest lepszym rozwiązaniem od egoistycznego zaspokojenia się w wyniku masturbacji i czy na pewno jest przeszkodą w przystąpieniu do Komunii Świętej?
Ponieważ wiem, że przykazania są tak sformułowane, że zabraniają człowiekowi czynić to, co jest szkodliwe dla niego, lub innego człowieka w sensie fizycznym, psychicznym i duchowym, dlatego dodam, że natrafiłem na wiarygodne wyniki badań, które jednoznacznie wskazują na bardzo korzystny wpływ współżycia seksualnego na zdrowie oraz profilaktykę zdrowotną (bez prezerwatywy nieco korzystniejszy). M.in. fakt, że częste regularne wytryski u mężczyzn zmniejszają ryzyko raka prostaty a stosunek zwiększa odporność oraz zmniejsza ryzyko zawału itp.
Wiem więc, że w tym przypadku dla Kościoła założenie prezerwatywy będzie grzechem, ale, czy z takim grzechem mogę przystąpić do Komunii?
|